piątek, 1 lutego 2013

Odcinek 1.



                Tydzień po poznaniu Christian’a, Emma nie mogła przestać o nim myśleć. Nie chodziło o to, że był przystojny, czy zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Po pierwsze nie obchodził ją jego wygląd, po drugie – nie wierzyła w miłość od pierwszego spotkania. Christian Parker miał w sobie coś, co bardzo zastanawiało dziewczynę. Sama jeszcze nie wiedziała co to było, ale miała zamiar się tego dowiedzieć.
                Dochodziła godzina dziewiętnasta. Emma, mimo tego iż była bardzo zmęczona, nie wróciła od razu do domu. Postanowiła pójść do swojego ulubionego baru, gdzie zwykle chadzała z przyjaciółmi. Teraz nie wiedziała, czy spotka któregoś z nich, ale może to i lepiej. Chciała zostać sama. Napić się w spokoju, przemyśleć kilka spraw dotyczących jej przyszłości. Zastanawiała się nad małymi wakacjami. Miała nadzieję, że pomogą jej one całkiem otrząsnąć się z żalu jaki wciąż odczuwała. Co z tego, że minęły już trzy miesiące? Emmie wydawało się, że to dopiero trzy dni.
                Weszła do baru.
Jak zwykle nic ciekawego się w nim nie działo. Ludzie przeważnie siedzieli przy stolikach i pałaszowali zamówiony wcześniej alkohol. Niektórzy stali na półpustym parkiecie i tańczyli w nadziei, że impreza zacznie się rozkręcać. Przez te półtora roku, w ciągu których Emma odwiedzała owy bar nigdy nie działo się nic ciekawego, a ludzie jedynie przychodzili tam, pili i pijani wracali do swoich domów. Połowa z nich niestety nigdy do niego nie wróciła, ale cóż… Emmy Brook tego nie dotyczyło.
                Podchodząc do lady, za którą stał barman, dziewczyna nie spodziewała się spotkać tam nowo poznanego Christian’a Parker’a. Chciała usiąść jak najdalej od niego z nadzieją, że przez czas, kiedy ona tam będzie się nie poznają. Że on jej nie pozna. Nie miała ochoty na rozmowy z nim. Wyobrażała sobie jaki może być nachalny. Emma usiadła kilka krzeseł dalej od niego. Tak, że nie był w stanie jej dostrzec.


                Siedząc w barze, Christian Parker próbował nawiązać jakieś kontakty z dziewczynami siedzącymi obok niego. Musiał przyznać, że każda z nich była piękna. Zastanawiał się  jednak dlaczego żadna nie zwróciła na niego uwagi tak, jak on zwracał ją na te dziewczyny. Chciał jakąś poderwać. Zapomnieć o problemach go przytłaczających. Ale przede wszystkim chciał zapomnieć o Emmie, która od samego rana siedziała mu w głowie. Ich krótka rozmowa. Jej imię, które wypowiedziała żegnając się z nim. Uśmiech dziewczyny, kiedy odchodziła w swoją stronę. Nie mówił przestać o niej myśleć. Po prostu. Zupełnie tak, jakby specjalnie siedziała w jego głowie. Jakby ona sama nie chciała, by on mógł o niej zapomnieć. To tak jakby… rzuciła na niego zaklęcie. Nie! To raczej nie jest możliwe. Przecież tylko jego rodzina tak bardzo odstaje od innych, normalnych rodzin w tym mieście. Był prawie pewien, że jej to nie dotyczy.
Jezu, Christian, wszystkie te „czary” źle na ciebie wpływają!, mówił do siebie w myślach. Nagle odwrócił głowę czując, że ktoś bacznie go obserwuje. Nie spodziewał się, że może to być Ona. Ta, która podobno rzuciła na niego swój czar i zaszyła mu się w głowie. Dość długą chwilę patrzyli na siebie w bezruchu. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że wstał z krzesła. Był już w połowie drogi do miejsca, w którym siedziała dziewczyna. Zatrzymał się. Po co to zrobił? Po co wstawał? Żeby się teraz zatrzymać? Nie mógł pozwolić, żeby znów coś mu się nie udało. Nie mógł przerwać natłoku myśli i wyobrażeń dotyczących dziewczyny. Znów ruszył. A później wszystko potoczyło się tak szybko, że sam nie wiedział kiedy to się stało.


                Następnego dnia, Emma obudziła się czując pod sobą „ruchomą poduszkę”. Tak naprawdę był to tors Christian’a, na którym leżała. Co ona tam robiła? Jak się znalazła? Konkretnie sama nie wiedziała. Nie pamiętała zupełnie nic z poprzedniej nocy. Nie wiedziała nawet gdzie się znajdowała. To znaczy… Nie wiedziała początkowo. Dopiero po dokładnym rozejrzeniu się po pomieszczeniu zdała sobie sprawę, że znajduje się we własnym pokoju, we własnym łóżku. Ale nie to było głównym tematem jej rozmyślań.
Co się wydarzyło, do jasnej Anielki?!, pytała samą siebie.
                Po chwili usłyszała zaspany, zachrypnięty głos chłopaka. Nagle zdała sobie sprawę, że wciąż na nim leżała. Natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej zasłaniając się kołdrą pod samą szyję kiedy zrozumiała, że nie ma na sobie nawet bielizny. Spojrzała na chłopaka przepraszającym i zarazem wściekłym wzrokiem.
- Co się stało? – usłyszała z jego delikatnie uśmiechniętych ust.
- Ty mnie pytasz co się stało? – odpowiedziała pytaniem zdziwiona tym, co powiedział. Zachowywał się tak, jakby zupełnie nic się nie wydarzyło! A właśnie… Co się wydarzyło?
Christian doskonale wiedział, że Emma nie pamięta nic konkretnego. Sam dopilnował, by nic nie pamiętała. Nie powinien, ale jednak słabość do kobiet wygrała. Miał zaledwie dwadzieścia lat, a był typem faceta, który nie spoczął dopóki nie zdobył jakiejś kobiety. Tym razem, to Emma Brook była jego „zdobyczą”. Była jego na tę jedną noc. Później ich drogi się rozejdą. Chociaż nie… Zastanówmy się… Czy to możliwe kiedy dwie osoby, które spędziły razem noc, mieszkają naprzeciwko siebie, a ich drogi tak po prostu mogą się rozejść? Nie, to raczej nie byłoby możliwe.
- Zamknij oczy. – powiedziała Emma.
Chłopak usłuchał. Dziewczyna wstała i szybko pobiegła do łazienki zgarniając po drodze swoje ubrania. Zamknęła się na klucz i stojąc przed lustrem, próbowała przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniej, ale na marne. Zdenerwowana na siebie jak jeszcze nigdy postanowiła wziąć się w garść. Jak tylko się ogarnie i wróci do pokoju, natychmiast wyrzuci chłopaka z domu krzycząc mu w twarz, że jest zwykłym dupkiem i nie chce widzieć go więcej na oczy. Weszła pod prysznic, a gdy tylko poczuła strumień ciepłej wody na swoim ciele od razu się uspokoiła.

                Miała dzień wolny od pracy więc wolała wykorzystać go jak najlepiej. Nie siedząc w barze, nie pijąc i nie pamiętając później kompletnie nic z tego, co działo się po wypiciu jednego, czy dwóch drinków. Wolała zadzwonić do przyjaciela, który pięć minut po otrzymaniu telefonu zjawiłby się przed drzwiami do domu dziewczyny. Harry Radcliffe był jedną z dwóch osób, na których Emma mogła w pełni polegać. Co z tego, że był chłopakiem? Przyjaźnił się z brunetką od kiedy oboje skończyli po sześć lat. Trudno więc, by nie wiedział o jej chociaż najmniejszym sekrecie. Po dwóch godzinach od wyjścia z jej domu Christian’a Parker’a, Emma złapała za telefon i zadzwoniła do przyjaciela, który… Zgodnie z umową zjawił się przed jej domem po pięciu minutach.
- Nie masz pojęcia jak się ucieszyłem kiedy zadzwoniłaś! – powiedział na przywitanie, a następnie pocałował dziewczynę w policzek. – Deszcz pada więc miotła trochę mi zmokła – rzekł pokazując wcześniej wspomnianą rzecz – Gdzie mogę ją zostawić?
- Daj. Zaniosę do łazienki, a ty się rozgość – odpowiedziała z uśmiechem zabierając od niego „magiczną miotłę”.
                Emma jako jedyna wiedziała dosłownie wszystko o życiu swojego przyjaciela. I to naprawdę dosłownie. Harry był dość nietypowym człowiekiem. O ile w ogóle człowiekiem można było go nazwać. Co z tego, że miał wszystkie ręce i nogi, głowę i w ogóle wyglądał jak chłopak? Był kimś zupełnie innym. Różnił się od normalnych osób… Od takich ludzi jak ona sama. Ale mimo to, lubiła go. Kochała jak przyjaciela, jak brata, którego zawsze chciała mieć, a którego nigdy się nie doczekała.
Harry rozgościł się w salonie i jednym zerknięciem na telewizor – włączył go. Emma w tym samym czasie nalewała do szklanek sok pomarańczowy, który oboje lubili z Harry’m.
- A wiesz…? – zaczął głośno – Tonks powiedziała, że chce cię poznać – dodał nieco ciszej, ponieważ dziewczyna weszła do salonu.
- Co stoi na drodze, żeby mnie poznała? – zapytała nieco zdziwiona podając chłopakowi szklankę z sokiem.
- Uważa, że jest zbyt wstydliwa, by sama zacząć rozmowę – zaśmiał się.
- Aha! I myśli, że z tego powodu to ja mam zacząć naszą znajomość? – usiadła obok niego na kanapie – Może i tak by się stało, gdybyś tylko zechciał zabrać mnie do Swoich – dodała patrząc w telewizor.
- Dobrze wiesz, że chcę – westchnął patrząc na dziewczynę – Ale gdyby Dumbledore dowiedział się, że zabieram cię tam bez jego pozwolenia…
- Straciłbyś pewnie nie tylko moc, ale i życie. Rozumiem… - rzekła zerkając na niego – Ale skoro Tonks chce mnie poznać, to powinna sama porozmawiać z Nauczycielem, a nie mówić o tym tobie. Tobie, który wiesz, że i tak się z nią nie spotkam. Nie tam, gdzie ona chce. Nie mam z nią przecież żadnego kontaktu, a ponieważ ona sama uważa, że jest nieśmiała to nie ma szans, by mnie poznała. Więc o czym my w ogóle rozmawiamy? – zapytała całą swoją przemowę mówiąc na jednym wydechu.
                Sama nie wiedziała co ją tak rozzłościło. Sama także nie wiedziała, że ta złość może pomóc jej w zdobyciu wiedzy, o której nigdy wcześniej nie byłaby w stanie myśleć. Wiedzy, o której powinna wiedzieć od małego.

Obserwatorzy